niedziela, października 08, 2006

Dzien drugi

Rano ponownie centrum. Kolejny wykład i podejścia. Słabo juz to pamiętam. Z lepszych akcji było wyjecie dwóch 19stek z food courtu i zabranie na zakupy. Problem polegał na tym, ze absolutnie nie spełniały moich kryteriów. Jakieś takie głupio mądre, szczerze mówiąc proste. Oszczędźmy sobie ten fragment opisu:). Połaziliśmy po sklepie, potem je zwolniłem nie eskalując. Po prostu zaczynają mi sie kształtować wyraźne kryteria w stosunku do kobiet. I to nie było TO.

Wieczór w klubie z brutalna techniawą i wysoka energia. Źle sie tam czułem. Zadanie na dziś wieczór opanować ściąganie lasek z parkietu. Mam niska energie. Za niska. Większość podejść to crash and burn. Potem jeden z chłopaków sprzedaje mi patent. Jak nie możesz wbić swojej energii na tak wysoki poziom, obniż jej. Tak tez robie. Zaczynają za mną podążać. Otwarcie. Uspokojenie :) (nie pytajcie, nie powiem jak :) ). I zdjęcie z parkietu. Wyszło raz, drugi, trzeci. Potem feedback od trenera: "za mało ja przesuwasz"; "źle usiadłeś"; itp. itd. Staram się sie poprawić, ale w tym lokalu energia mnie dosłownie przerażała. Wyobraź sobie mega odstawiony towar w stylu ostrego szmateksa skaczący w imponującym tempie w rytm techniawy. Jak dla mnie to było przerażające?:). ··W którymś momencie otwierałem znudzony 2-set pod ścianą. Moj boże. One były nudne. Krystalizuje mi sie kolejne kryterium. Takim paniom dziękujemy.

Dygresja: Profesjonalistę od zwykłego zjadacza chleba różni reakcja na negatywne zachowanie celu. Profesjonalista nie ustaje i wie, co robić, aby uzyskać swoje. Czasami trwa to dwie minuty, czasami 15. Neofita poddaje sie na pierwszy nieprzyjazny sygnał. Jak łatwo się domyślić nie tak łatwo jest mnie zbić z tropu. Ale nudnym kobietom udaje sie to bardzo dobrze. Wiec rada dla pan: Jeśli traficie kiedyś na mnie, i z jakichś dziwnych powodów będziecie usiłowały mnie sie pozbyć, najskuteczniejsze będzie zmrożenie mnie nuda. Po prostu nie toleruje i juz :).

Powracając do tematu szkolonka, lekko juz zmęczony gadam obok parkietu z trenerem. Wskazuje mi dziewczynę. Dzizaz, ale gorąca. Trener mówi tak samo. Zrób ja, wypycha mnie. Podchodzę, chlopaki potem mówią, ze widzieli jak kotłuje sie we mnie adrenalina. Staram sie wyluzować, ale słabo mi idzie. Gadka szmatka, na pierwszy IOI sugeruje, ze zaschło mi w ustach i chce sie napić wody. Przesuwam ja do baru, dominująco. Pijemy mineralna, blalbala. Kolejne przesuniecie na piętro. Prowadzę ja. Obejmuje ramieniem w pasie, gdy idziemy po schodach. Sadzam na krzesło, siadam obok. Juz w momencie siadania orientuje sie, ze to był błąd. Kiepskie ustawienie sprowokowałem. No, ale trudno lecimy. Rzuciłem jej jakiś zapuszkowany materiał. Słucha jak świnia grzmotu. Ze mnie powoli opada napięcie. Wyuczona rutyna, fragment przedstawienia, działa kojąco. Po prostu odgrywasz scenkę i skupiasz sie na kobiecie. Wyciszasz sie wewnętrznie, twoje ciało samo opowiada historie, a umysł sie relaksuje i rozkoszuje jej zainteresowaniem.

Gdy nadchodzi czas wymiany kontaktów ona mi rzuca, ze ma faceta. Kiwam głową i ignoruje komunikat. Znaczy on dla mnie tylko tyle, ze mam uważać, co do niej pisze, kiedy dzwonie. Ona będzie sie musiała ukrywać. Jej problem i moje myśli więcej juz sie tym nie zajmują. Gadamy jeszcze czas jakiś, sprowadzam ja po schodach ponownie obejmując za biodro. Pobieram feedback od chłopaków. (Pamiętam, ze głównym zarzutem było, ze nie posadziłem jej sobie na kolanie :))

Dygresja: "Mam chłopaka" to uniwersalny przykład tego, ze ich słowa nie znaczą tego, co może sie wydawać, ze znaczą. Ona może mówić to z milionów powodów, cala sztuka jest wiedzieć, DLACZEGO padło to zdanie. To po prostu kwestia kalibracji. Potem działamy zgodnie z naszym przekonaniem, co chciała nam przekazać. Oczywiście kierunek naszej akcji tylko korzysta ze wskazówki, jakiej nam udzielono. Jeśli miałoby to nie być korzystne, to informacje przyjmujemy i ignorujemy.

Pamięć mnie zawodzi, co jeszcze działo sie tej nocy. Generalnie ogólne wrażenie po hype z dnia pierwszego to jednak lekki dol. Było naprawdę trudno. Czułem sie źle. Nie było juz usłane różami a reakcje negatywne mnie zbijały z nóg :). Nie musze mówić, ze lokal oznaczyłem sobie w główce jako taki, do którego chodził nie będę :).

Z jasnych punktów to uprzedzę fakty i powiem, ze z panna E. ,która ma faceta to nie był koniec, ale to juz zupełnie osobna historia...