sobota, października 14, 2006

Panna E. Preludium.

Czas kontynuować naszą opowieść. Została nam do omówienia panna G. , która poznałem w pierwszy dzień szkolenia. To samo z panną E. z dnia drugiego.

Zaczniemy od gorącej panny E., co ma faceta. Skończyliśmy na tym jak pobrałem jej numer w klubie. Zadzwoniłem do niej w około 4 dni po spotkaniu. Nie odebrała. Wysłałem SMS z treścią mniej więcej „daj znać jak będziesz pod telefonem, muszę ci coś powiedzieć…”. Po czym relaks i kręciłem pannę J., (co jak pamiętamy poszło słabo;)). Po kilku godzinach sms od E. ”Co chciałeś mi dziś powiedzieć?”. Haha!! Zaczepiona:).

Dygresja: warto włączyć raporty doręczenia w telefonie:). Wiemy od razu czy sms został doręczony do aparatu, a w razie, gdy telefon jest wyłączony wiemy, kiedy zostanie włączony. I ile czasu naszemu kociakowi zabrało odpowiedzenie nam:). Co dziwne mało ludzi zdaje sobie sprawę z tego faktu…

Problem w tym, że w sumie nic jej powiedzieć nie chciałem, poza ustawieniem spotkania, a napisałem tak, aby ją wciągnąć w dialog. Opisałem, że jak na złość w tej chwili nie pamiętam. Wyskoczyło mi coś w środku dnia i chciałem się tym z nią podzielić. Pewnie przypomnę sobie jak nie będę się starał.

Generalnie interakcja szła z nią bardzo powoli. Ja nie naciskałem, nie chcąc wyjść na ‘needy’ typa. Ona gdzieś wyjechała, napisała mi SMS, że wraca w czwartek. Zadzwoniłem w piątek, ustawiliśmy się na kawę na sobotę.

Rano w sobotę miałem zaplanowane zajęcia. Już miałem z nich zrezygnować i się przygotować w tym czasie troszkę na spotkanie, ale jednak poszedłem robić swoje, o gorącej kobiecie, z którą się umówiłem na popołudnie nie myśląc. Jak się okazało była to dobra decyzja…

Na godzinę przed spotkaniem telefon od E. „Niestety nie dam rady. Jestem chora, myślałam, że dam rade, ale czuję się coraz gorzej…”. No, gdybym zmienił swój rozkład dnia, to bym w tym momencie się nieźle podkurwił. Ale luz. Gadamy, ja generalnie na chłodno wyrażam swoje niezadowolenie, ale nie tak żeby mocno ją zjebać. Po prostu przekazuję, że szkoda, ale ok, mam co robić ;). Wyrażam nawet lekka troskę jak bardzo źle się czuje i obiecujemy się zdzwonić w poniedziałek.

Dzwonię w poniedziałek, nikt nie odbiera. No myślę sobie, to pozamiatane. Wysłałem jeszcze tylko sms o treści mniej więcej „odezwij się, bo gotów jestem pomyśleć, że choroba cię zabiła… :)”. Po czym nastąpiła cisza….

Aż do soboty. Gdyż w sobotę około 20 dzwoniła do mnie, ja nie odebrałem. Zorientowałem się, że był telefon około 22.

W tym arcyciekawym momencie musimy przerwać na chwilę i podgonić historię z panną G. A historia ta też ma swój punkt kulminacyjny w tę właśnie sobotę…

3 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

pozdrowienia w grze:-)

1:26 AM  
Anonymous Anonimowy said...

Hej, nie używaj tych skrótów, mylą się, lepiej będzie jeśli napiszesz imiona tyle, że zmienione.

pozdro

8:06 PM  
Blogger Messiah said...

ok. Od dzis lecim imionami. :)

3:03 AM  

Prześlij komentarz

<< Home