środa, października 25, 2006

Kiss close on my own...

Pannę Agatę poznałem w klubie. Pewnego polowanka ze skrzydłem leżę rozjebany na kanapie (wierzcie mi, siedzeniem tego nazwać nie można było…) w lokalu, a naprzeciwko jakaś parka gada. Oglądamy lokal szukając celów. Kątem oka widzę, że laska z przeciwnej kanapy się mi przygląda. Aha, myślę sobie. Czegoś chce :). Nawiązuję kontakt wzrokowy, uśmiechamy się. Laska dalej gada z kolesiem. Ja dalej toczę konwersację ze skrzydłem. Co jakiś czas sobie na siebie spojrzymy.

Laska wstaje i zaczyna tańczyć i kręcić tyłkiem. Nawet nieźle :). Potem znowu siada i gada z kolesiem, dotyka swoich włosów. Czytam w niej jak w książce. W końcu stwierdzam, że dość wymiany eterycznych spojrzeń czas na akcję. Podjazd i od razu łapię ją za rękę. Mówię coś w stylu, że to ciekawe taki pierścionek na kciuku u kobiety, siadam od razu obok na poręczy kanapy rozwalając się wygodnie. Zaczynamy gadkę, blablabl, finger pattern, balbalb.

Artystka okazuje się. I jest tu ze znajomymi a facet, z którym gadała to przyjaciel jej. Od razu sugeruję, że nie ma czegoś takiego. Ona się ze mną zgadza i wyjaśnia dalej, że koleś ten był długo z jej siostra i dla niej jest jak brat. Ładnie się stara spełniać moje oczekiwania. Podoba mi się to :). Po jakimś czasie zwolniło się miejsce obok niej, więc się przesunęła i pokazuje żebym usiadł obok. Normalnie mnie podrywa, no, ale mi się podoba :). Gadamy dalej. Wskazuje mi swoją koleżankę i kolegę, mówi, że są parą i to ona ich wyswatała. Patrzy na mnie i oczekuje chyba gratulacji jakichś??

Tu mój geniusz się zbudził i dojebałem do pieca :). Mówię, co o tym sądzę a mianowicie, że kiepsko jej poszło. Ona lekko zdziwiona. Tłumaczę dalej: „Spójrz na nich. Czy widać, że Ona Jego UWIELBIA? Zupełnie tak to nie wygląda. A ja wymagam i oczekuję od kobiet uwielbienia. W każdym ruchu i geście.” Chyba do niej trafiło :). W międzyczasie skrzydło mi uciekło z pola widzenia, stwierdziłem, że czas iść zerknąć czy czasami po mordzie nie zbiera :). Oznajmiłem pannie swój zamiar, na co ona: „Ale wrócisz? Bo wiesz, ja Cię uwielbiam..”. No, to się nazywa ustawić interakcję :). Spojrzałem na nią i mówię, że w sumie nie wiem. Chwila spojrzenia w oczy i wymyśliłem. Pokazuję jej swój policzek i mówię „Tu. To może wrócę..”. Laska ochoczo mnie całuje (nic to wielkiego przecież…) i ku memu zdumieniu gryzie mnie w policzek. I like it. GRR :). Czuję, że naprawdę nadajemy na tej samej fali :).

Odnalazłem skrzydło na parkiecie. Pobrykałem, porozglądałem się. Po 10 minutach czy 15 stwierdziłem, że wrócę :). Potem blablaba, kiss close wykonany bezproblemowo. Gadamy dalej. Jej znajomi siedzą naprzeciwko nas na kanapie. W pewnym momencie nie chce się lizać i mówi, że ona tak nie może i oczami pokazuje znajomych. Spojrzałem i mówię: „Masz rację. Nie możesz tak. Ale ja mogę…”, po czym lekko zmusiłem ja do spojrzenia na mnie dłonią i pocałowałem. Potem pyta mnie, dlaczego ja niby mogę a ona nie? (bez sensu, jakby sama nie powiedziała, że nie może.., Ale one logiczne to nie są). „Ja mogę, bo mam w dupie opinię innych ludzi i zawsze robię to, na co mam ochotę, ignorując oczekiwania tak zwanego społeczeństwa”. Odpowiedź jej chyba przypadła do gustu, bo więcej już się nie krygowała :). Wymieniliśmy numery, potem jeszcze troszkę całowania no i na tyle.

Tak wyglądał mój pierwszy samodzielny kiss close w klubie.

wtorek, października 24, 2006

Rozwiązanie akcji

No, więc kontynuujemy. Mało czasu na pisanie :).

Gabrysia odpisała niestety, że dziś już nigdzie się nie ruszą, a na imprezę u nich za późno, bo sąsiedzi itp. Damn, godzinę nad tym myślały :). Coby mostów nie palić odpisałem: „ok., no problem. Ale wciąż wisicie nam grilla :).”. Odpisała, że jak tylko będzie w mieście to się na pewno odezwie i coś zorganizujemy. Od tej pory minęły dwa weekendy. Chyba pogadam z nią poważnie o zbliżającym się weekendzie. Jeśli sama z siebie się nie wybiera to należy ją pogonić :).

No skoro laski na sobotę nie wypaliły to dzwonię do Eli. Ku memu rozczarowaniu nie odbiera. Trudno. Jednak nici, ale powera taki wieczór i tak daje :). Tydzień później wysłałem jej sms jak tam kolanko i coby kawkę ustawić niech opowie coś ciekawego o tym Egipcie. Odpisuje ku memu zdumieniu, że już jutro wylatuje i nie zdążymy się spotkać. Pisze, że spotkamy się jak wróci. Hmm. Coś musiało mi się pomerdać, szkoda, tydzień w plecy. Można było zapiąć zanim poleciała :). W każdym razie odpisałem jej, że wymienimy wrażenia (sam w międzyczasie byłem w podróży zagranicznej), jak się spotkamy.

I w sumie tu z tymi paniami jesteśmy na bieżąco. Co z tego wyjdzie na razie nie wiem. Będę już ten wątek notował dalej na bieżąco…

O pannie Agacie będzie osobna notka od startu do chwili obecnej. Bo to wyjątkowa kobieta i jak najbardziej zasługuje na osobną notkę :). Pozatym sporo się tej historii nazbierało i z każdym tygodniem robi się więcej…

poniedziałek, października 16, 2006

Gorączka sobotniej nocy.

Wieczorem otrzymuję sms od Gabrysi, że niestety są zbyt zmęczone na imprezę i sobie darują, bo zbyt są wykończone, a jutro jeszcze zakupy planują (baad baad girl ]:> ). No i jednocześnie przepraszała mnie za swoje zachowanie, że bardzo zmęczona była itp. (miło z jej strony :) ).

W tym momencie orientuję się, że mam missed call od Eli (panna E.). Postanawiam pierw zakończyć sprawę z laskami z dziś, a Elę wybadać w następnej kolejności, co też spowodowało, że do mnie dzwoni po tygodniu ciszy :>.

Oddzwaniam do Gabrysi i mówię, że możemy olać klub. Po prostu chcemy się z nimi spotkać i spędzić czas. Może to być u nas, może być u nich. Przy okazji mogą zrobić obiecanego grilla :). Laska, że nie wie i że koleżanka już śpi. To mówię żeby ją obudziła i niech dadzą znać, co tam uradziły. Ona, że ok. Nie musze wspominać, że obrady komitetu trwały 1h. Dzizaz, o czym można tyle debatować :). Albo się dymamy albo nie. Proste :). Ale widać u nich to trwa.

Teraz nadszedł czas zadzwonić do Eli i zobaczyć, czego chciał robaczek. Okazuje się, że miała wypadek na rowerze (sic!!) i ma naderwane wiązadło w kolanie. No cóż mogłem, poza wyrażeniem troski o kolanko :). Gadaliśmy o mydle i powidle przez 10 minut. Była jakaś nakręcona. W trakcie rozmowy wyszło, że nie była jeszcze u lekarza. To skąd wiesz, że to wiązadło naderwane pytam się? A ona, że siostra chłopaka jest masażystką i jej tak powiedziała. Wysłałem do lekarza, bo to nic nie wiadomo. Potem o chłopaku wspomniała raz jeszcze, bo razem lecą do Egiptu nurkować. Nice. Ja wzmianki o chłopaku zupełnie ignorowałem. To naturalne, że jedni są sponsorami, a drudzy zaspokajają inne potrzeby kobiet :). Fajnie nam się gadało, więc mówię „słuchaj, mam akurat niezłe wino w domu. Wpadnij, pokażę ci zdjęcia, spędzimy razem troszkę czasu”. Na co ona, „no nie wiem…blalba”. Daj mi 30 minut mówię, to zobaczę czy moi znajomi, z którymi miałem się spotkać są nadal aktualni. Oddzwonię jak będę coś wiedział. Ona, że Oki.

Dygresja: Jak mawiają ci, co wiedzą, ilość wypadków itp., o jakich można usłyszeć od kobiet mogłaby uśmiercić połowę ludzkości. Nie chcę powiedzieć, że jej nie uwierzyłem. Tylko tyle, że trzeba mieć wzgląd na ich bullshit generatory :).

Oczywiście mówiąc o znajomych miałem na myśli dwie kobitki z dziś, do których zamierzaliśmy się wprosić na chatę :).

Więc sytuacja wygląda tak. Gabrysia z koleżanką się namyślają czy chcą dziś czy może innym razem :). Ela czeka na sygnał, czy będę miał czas, żeby wpadła. Dodam do całości obrazka, że miałem też możliwość zadzwonienia do Agaty, poznanej wcześniej w klubie z pięknym kiss close :). O niej napiszemy osobno, tu tylko wspominam, aby był pełen obraz sytuacji. Słowem, jakby się nie potoczyły wydarzenia, sex był raczej pewny :). Czułem się świetnie. Właśnie tak ma cholera być! :). Na tym polega wolność i wybór…

For this magnificent life, thank you, „Warsaw Lair”….

Gabrysia

Nadgonimy teraz pannę Gabrysie. Aby wydarzenia móc prowadzić wspólnie od momentu soboty.

Do Gabrysi. zadzwoniłem jakoś po 5 dniach. Odebrała. Była pozytywnie nastawiona. Pogadaliśmy chwilę, wypłynęła sprawa, że jest spoza miasta. Ja nie posiadając środka lokomocji postanowiłem ustawić ją tak aby przyjeżdżała do mnie, a nie na odwrót. Miła konwersacja, zatrzymaliśmy się na konkluzji, że jak będzie w mieście to się do mnie odezwie. Potem nastąpił tydzień czy półtora ciszy.

W międzyczasie spotkałem się z trenerami. Opowiadając swoje dzieje po szkoleniu otrzymałem feedback, że sprawa z panna Gabrysia. była postawiona za słabo. Mądrzejszy o ich opinię zadzwoniłem do niej w czwartek Żartobliwie pytam, czy wybiera się do tego miasta czy nie? A ona, że właśnie w ten weekend ma być i właśnie miała do mnie pisać w tej sprawie. Hmm, myślę że bez telefonu by się nie odezwała. Ale kto to może wiedzieć.

Ustawiliśmy się na piątek, miałem jej pokazać jeden klub. Dzwonię około 19 aby obgadać detale, a ona, że nie dostała urlopu i jeszcze jest u siebie w miejscowości. No to powtórowałem jej lekko w narzekaniu na szefową :). Efekt był taki, że nie wiadomo czy da rade być w mieście w piątek.

W tak zwanym międzyczasie zadzwonił znajomek czy by się nie ustawić do jednego klubu. No cóż, chętnie z nim pójdę do lokalu. Wiec umowa i done. A po 23 sms od laski, że jest w mieście i czy nasze wyjście nadal aktualne. Niestety byłem zmuszony ją odprawić tego wieczoru wiec napisałem co i jak z sugestia aby balując z koleżankami nie przesadziła i była w formie na dzień następny.

I co? Oczywiście zaimprezowała do bladego świtu i snu miała dwie godziny, więc lekko ogłuszona była jak się spotkaliśmy. Ale wyprzedzam fakty.

Zdzwoniliśmy się w sobotę. Staram się ustawić na jakąś kawkę przed imprezą. Ona mi rzuca czy może wpaść z koleżanką, bo sama nigdzie nie trafi. Pamiętając, że w secie jej były jeszcze dwie fajne blondyny wspaniałomyślnie się zgadzam, zastrzegając, że wobec tego ja wpadnę z kumplem, co by mnie nie zagadały.

Spotkanie przebiegało całkiem miło. Niestety mój cel zachowywał się lekko jak śnięta ryba. Za to jej koleżanka, świetny towar, szczebiotała za trzy. Usiedliśmy przy stoliczku tak, że ja ze swoja, naprzeciwko jej koleżanki i mojego skrzydła. W sumie miło było, niestety jakoś tak wyszło ( ;( ), że zero eskalacji. Generalnie siedziała cicho, a jej kumpela gadała z nami dwoma.

Świetnie się czułem gadając i żartując z jej koleżanką. W pewnym momencie mój cel oznajmia, że musi do toalety i mówi do koleżanki, żeby z nią poszła. A ta do niej, że niech sama idzie. A ona nie i nie. Ty idziesz ze mną. Polazły w końcu obie do kibla na ploty. O czym gadały nie mam pojęcia. A wiele bym dał aby wiedzieć :).

Po ich powrocie interakcja bardziej ruszyła. Skrzydło zajął się na poważnie koleżanką, ja zacząłem w końcu gadać ze swoją. Potem skrzydło raportował, że mój cel słał IOIe masakrycznego kalibru. Mi jakoś umknęły, cholera. W pewnym momencie koleżanka rzuca tekst czy nie poszlibyśmy na spacer. Nam opadły szczeny. Nie myślałem wcześniej, że towar może mnie przesuwać :). Zgodnie uznaliśmy to za IOI :).
Niestety mój skarb po 2h snu osiągnął chyba próg wytrzymałości. Wieczór zakończyliśmy ustawiając się przed klubem na godzinę 12.

Wracamy więc na chatę. I w tym miejscu zaczyna się splot okoliczności, który wywołuje uśmiech na mojej twarzy :).

sobota, października 14, 2006

Panna E. Preludium.

Czas kontynuować naszą opowieść. Została nam do omówienia panna G. , która poznałem w pierwszy dzień szkolenia. To samo z panną E. z dnia drugiego.

Zaczniemy od gorącej panny E., co ma faceta. Skończyliśmy na tym jak pobrałem jej numer w klubie. Zadzwoniłem do niej w około 4 dni po spotkaniu. Nie odebrała. Wysłałem SMS z treścią mniej więcej „daj znać jak będziesz pod telefonem, muszę ci coś powiedzieć…”. Po czym relaks i kręciłem pannę J., (co jak pamiętamy poszło słabo;)). Po kilku godzinach sms od E. ”Co chciałeś mi dziś powiedzieć?”. Haha!! Zaczepiona:).

Dygresja: warto włączyć raporty doręczenia w telefonie:). Wiemy od razu czy sms został doręczony do aparatu, a w razie, gdy telefon jest wyłączony wiemy, kiedy zostanie włączony. I ile czasu naszemu kociakowi zabrało odpowiedzenie nam:). Co dziwne mało ludzi zdaje sobie sprawę z tego faktu…

Problem w tym, że w sumie nic jej powiedzieć nie chciałem, poza ustawieniem spotkania, a napisałem tak, aby ją wciągnąć w dialog. Opisałem, że jak na złość w tej chwili nie pamiętam. Wyskoczyło mi coś w środku dnia i chciałem się tym z nią podzielić. Pewnie przypomnę sobie jak nie będę się starał.

Generalnie interakcja szła z nią bardzo powoli. Ja nie naciskałem, nie chcąc wyjść na ‘needy’ typa. Ona gdzieś wyjechała, napisała mi SMS, że wraca w czwartek. Zadzwoniłem w piątek, ustawiliśmy się na kawę na sobotę.

Rano w sobotę miałem zaplanowane zajęcia. Już miałem z nich zrezygnować i się przygotować w tym czasie troszkę na spotkanie, ale jednak poszedłem robić swoje, o gorącej kobiecie, z którą się umówiłem na popołudnie nie myśląc. Jak się okazało była to dobra decyzja…

Na godzinę przed spotkaniem telefon od E. „Niestety nie dam rady. Jestem chora, myślałam, że dam rade, ale czuję się coraz gorzej…”. No, gdybym zmienił swój rozkład dnia, to bym w tym momencie się nieźle podkurwił. Ale luz. Gadamy, ja generalnie na chłodno wyrażam swoje niezadowolenie, ale nie tak żeby mocno ją zjebać. Po prostu przekazuję, że szkoda, ale ok, mam co robić ;). Wyrażam nawet lekka troskę jak bardzo źle się czuje i obiecujemy się zdzwonić w poniedziałek.

Dzwonię w poniedziałek, nikt nie odbiera. No myślę sobie, to pozamiatane. Wysłałem jeszcze tylko sms o treści mniej więcej „odezwij się, bo gotów jestem pomyśleć, że choroba cię zabiła… :)”. Po czym nastąpiła cisza….

Aż do soboty. Gdyż w sobotę około 20 dzwoniła do mnie, ja nie odebrałem. Zorientowałem się, że był telefon około 22.

W tym arcyciekawym momencie musimy przerwać na chwilę i podgonić historię z panną G. A historia ta też ma swój punkt kulminacyjny w tę właśnie sobotę…

poniedziałek, października 09, 2006

Zazdrosnica

W ostatnią noc szkolenia pobrałem jak pamiętacie również kontakt do panny M. To ta co rwała włosy z głowy. Teraz opowiem, co działo się dalej, ale pierw mała dygresja na temat pobierania kontaktów.

Pierwsze primo oddzwanianie. Jest to kluczowe z wielu powodów:

  • weryfikujesz czy numer jest poprawny,
  • ona wpisuje cię w swoje kontakty i wie, że to właśnie ten super ty dzwonisz i ma czas się przygotować do rozmowy z tobą. Dużo lepsze to, niż nieznany numer.
  • last but not least. Po jakimś niedługim czasie, typu 2 dni, łatwo można namierzyć kontakt. Naprawdę ciężko się połapać, który wpis w telefonie jest nowy, jak się nazywały które z którego dnia. A tak mamy cudna funkcje last calls :)

Ponadto warto prowadzić mini katalog, z podstawowymi informacjami typu imię numer, data i miejsce spotkania, wygląd, na czym się kończyła eskalacja, mniej więcej jak przebiegała interakcja. Uwierzcie, że już pobranie 5 kontaktów w 3 dni powoduje spore problemy organizacyjne. Pamięć płata figle.

Wracamy do panny M. No więc oddzwaniam. Słyszę, ze laska się spina coś. I w końcu mówi "dobrze się bawiłeś w klubie". Ja nie do końca łapię, co ma na myśli. Potwierdzam, że owszem, miły wieczór. Potem wyrzuca mi całowanki i obściskiwanki z panna J. I stwierdza, że obserwowały mnie z koleżankami cały wieczór i wogle. O cholera myślę sobie.

Potem cała rozmowa przebiegła dość zabawnie. Ja się zdystansowałem i nie brałem do siebie nic, co mówiła. Ona strasznie chciała mi dowalić. Np. że podrywanie jej wogle mi nie wychodziło i fatalnie itp. A ja w duchu gratuluję sobie dobrze wykonanej pracy. Im bardziej się na mnie wyzłośliwiała, tym bardziej wiedziałem, że weszło w nią jak ciepły nóż w masło. Po prostu była bardzo zawiedziona, że zająłem się nie tylko nią w tym lokalu.

Po tym telefonie już zero kontaktu z panną M. Spalone. Może można było coś inaczej tą rozmowę z nią poprowadzić. Nie wiem. Sugestie mile widziane. W każdym razie uświadomiło mi to ważną rzecz. Mianowicie:

  • kobiety, które są tobą zainteresowane, robią bardzo wiele by nie stracić cię z oczu i obserwować. Jeśli pobieram kontakt do kobiety i zależy mi, aby jej nie spalić, a chcę pobrać więcej kontaktów, najlepszym wyjściem jest zmienić lokal.

Powyższa prawda potwierdziła mi się później w innym klubie, z panną E. Opowiem o niej później, na teraz wystarczy powiedzieć, że gdy ją opuściłem pod pretekstem i potem wróciłem, doskonale wiedziała co robiłem w tym czasie w lokalu i gdzie byłem! Mimo, że starałem się być poza zasięgiem jej wzroku.

Czas spać. Dobranoc...

niedziela, października 08, 2006

Nadrabiamy zaleglosci

Czyli ciąg dalszy retrospekcji. Plan jest taki, ze jak dojdziemy do stanu obecnego notki będą sie pojawiać na miarę wydarzeń.

Ostatnio stanęliśmy na pannie J. Lat 17. Zadzwoniłem do niej ze dwa dni później. Oczywiście nie odebrała. Ale natychmiast sms "jestem na lekcjach nie mogę odebrać...". Dzizaz krajst. Zapomniałem ze ona w szkole, gdy ja w pracy :). Podobało mi sie to, ze szybko odpisała. Parę smsów, generalnie ustawiliśmy sie na kawę kolo 18 w centrum. Ona wybrała lokal. No i spotykamy sie.

Na początku niemiła niespodzianka, jest z jakąś kumpelą. Ale tylko 5 sekund, bo po "cześć" koleżanka sie zwija i zostawia nas. Niestety wystarczyło to, aby mnie lekko rozbić. Usiedliśmy w kafejce. Jest źle. Nie czuje sie dobrze. Zero kino, zero eskalacji. Nie chce mi sie z nią gadać. Myślę ciągle o pracy, gdzieś tam w tle tryby sie kręcą. Zdaje sobie sprawę, ze mało ze mnie zabawny typ w tym momencie. Siedzimy nie klei sie. Stwierdzam, ze mam to w dupie i całuję ja. Ona no cos ty nie tutaj. Ktoś mnie zobaczyć może. (Jest ze śródmieścia). Dobre to było o tyle, ze sama próba spowodowała ze sie złamałem i odprężyłem. Popaplaliśmy pół godziny jeszcze i przyszły jej koleżanki, z którymi sie umówiła na 19. Pożegnaliśmy sie, buzi w policzek i nara.

Do tej pory do niej nie zadzwoniłem. Ona tez sie nie odezwała. Najprawdopodobniej sie nie odezwie, ale nie takie rzeczy sie działy. W każdym razie nie miałem ochoty sie z nią spotkać więcej.

To spotkanie nauczyło mnie dość brutalnie tego i owego. A oto moje wnioski z tej pięknej tragedii:
  • założyłem ze skoro był kiss close to pozamiatane i juz nic nie musze sie starać, samo jakoś będzie leciało. Olbrzymi błąd. :) To ze panna obściskuje sie z tobą w klubie niewiele znaczy, i następnym razem trzeba jednak dalej ja aktywnie uwodzić.
  • nigdy więcej spotkań z kobietami prosto po pracy. Pierw dom, relaksujący prysznic, dobra muzyka. Bez sensu jest sie z nimi widywać jak tryby ci mielą w szarej masie.
  • za łatwo zaakceptowałem jej wymówkę "nie tutaj". Należało ja wtedy wziąć za łapę i wyprowadzić na spacer do parku. A na teksty w stylu, ale ja tu na 19 z koleżankami postawić sprawę raczej dosadnie. "Chce spędzić dziś wieczorem czas z Tobą. I tylko z tobą, gdzieś gdzie poczujemy sie swobodnie. To nie jest to miejsce idziemy gdzie indziej, koleżanki odwołaj. Spotkacie się innym razem." . Myślicie, ze do niczego by to nie doprowadziło? Być może. Ale, do czego doprowadziło nie zrobienie niczego?

To początek drogi, a na błędach człowiek się uczy...

Dzien trzeci

Rano centrum. Zadania głównie polegające na zatrzymywaniu idących kobiet i zabieraniu ich na instant date. Dla nowicjusza nie jest to rzecz prosta.

Pierwsze kilka podejść nie udanych. Omijają mnie. Ignorują :). Słowem nie chcą się zatrzymać. Jestem za mało stanowczy. Z ust samo sie wyrywa cholerne "przepraszam...". W końcu zaczyna lekko wychodzić. Acz z marszu nic na instanta nie wyjąłem. Ale było miłe jak piękne kobiety posłusznie sie zatrzymują i słuchają co mam im ciekawego do powiedzenia :).

Potem wskazano mi siedzącą na kamieniu blondynkę. Rozkaz, rozkaz, idziemy do przodu... (nie pamiętam tytułu tej piosenki :)). BLABLALBAB, IOIe. Okazuje sie, ze czeka na młodszą siostrę bo gdzieś tam leci i musi kupić garsonkę. OK. czekamy razem. W międzyczasie tekst w stylu podobasz mi sie itp. Potem pojawia sie siostra. Ładna :). Damn, juz był SOI (statement of intent) do starszej. No nic. Zabieram je na zakupy w poszukiwaniu prezentu dla mojej siostrzenicy 12 letniej. BALBLALB. Zwolniłem je, odszukałem chłopaków, feedback i nxt task.

3-set ładnych dziewczyn. Podejście, widzę, że młode. Naturalnie i łatwo dominuję grupę. BALBALBA. I psikus. Okazuje się, że siostry. 15, 16 i 18 lat. Damn se myślę, ale ta 15stka będzie za lat dwa gorąca. Naprawdę miała potencjał. Wyjmuje je żeby pomogły mi kupić buty, w sklepie żartuję z ich gustu :). Bo ja chcę skórzane a one mi non stop jakieś hiphopolo adidasy :). Jest fun. Wkręciły się, podają mi kolejne pary. W końcu stwierdzam, że jeszcze dziś kawy nie piłem. Instant date w kawiarni. Ja sam, one 3 :). Posadziłem tak aby siedzieć obok 18stki. Blablablaa, mała 15stka patrzy na mnie tak szeroko otwierając oczy (ładne oczy :) ) , że nie wiem normalnie :). Podoba mi sie to. Szkoda, że ewolucja zaszyła we mnie mechanizm odpowiedni i gówno ze mnie nie pedofil :). Wciąż zbyt dziecięca niestety :/.

Interakcja postępuje SOI do 18, śle IOI jak zła. W końcu daję jej mój mały notatnik i długopis. Pyta, co ma z tym zrobić. Narysuj coś żebym cię pamiętał mówię. Trudzi się i głowi, ja zajmuję się jej siostrami, niech ma dziewczę spokoju troszkę. W końcu dumna jak paw oddaje mi obrazek. Ładny. Jakaś żaglówka na morzu, w tle zachód słońca. Doceniam. Mówię, że czegoś jednak tu brakuje. Cyfr. Oddaję jej z powrotem. Ona wpisuje swój numer. Gadamy sobie dalej. po 5 minutach patrzę na zegarek i udaję, że muszę się zrywać. Odnajduję chłopaków. Koniec miasta na dziś. Wymieniamy sie paroma sztuczkami iluzji, jest fun. Dobry humor.

W drodze powrotnej na chatę współdzielę z 2 trenerami tramwaj. Na przystanku obok nas przechodzi piękna kobieta. Naprawdę piękna. 10/10. W pełnym słońcu a nie mrocznym klubie. Oczywiście mi nie popuścili. "Póki jesteś z nami kurs sie nie kończy". Otwieram ja. Jest piękna. Uśmiecha sie. BLABLA. Moja koncentracja poszła w cholerę jak ujrzałem jej piersi. Jezu wiedziałem ze jest piękna, ale piersi wcześniej nie zaobserwowałem. Pole widzenia mi sie zawęziło. BALBALB, ona mam chłopaka, ja ignore i blablabala. Zwalniam ja. Nie widzę IOI. Idę po feedback. Chłopaki pytają, czemu wróciłem. Mowie ze średnio było. Oni jak to średnio. Przeca to i to nie widziałeś? Ja ze nie. No poległem fatalnie, cycki mnie zahipnotyzowały :].

Refleksja taka, ze była to najpiękniejsza kobieta, z jaka miałem interakcje z SOI. I wcale nie było burzy adrenaliny, tylko zwykła pomyłka, co spowodowała moje rozproszenie uwagi i nie zauważyłem IOI. Gdybym je widział, tak łatwo bym jej nie wypuścił, :P.

Część wieczorna. Plany były inne, ale znowu lądujemy w klubie z poprzedniej nocy. Damn myślę. Naprawdę nie chce tam iść. Jestem przekonany ze chłopaki o tym wiedza i celowo wrzucają mnie do piekła, bym stwardniał w ogniu :). Ot wredni sa po prostu :).

No i totalne zaskoczenie. Ani jednej naprawdę zlej reakcji. Wskazują mi 3-set przy stoliku. Podjazd blablalb, cos słabo. Nie poddaje sie. blablalb i izolacja. Sukces. Sadzam na schodach, sam siadam obok. BLABLAB. Potężne IOI. Laska niemalże rwie włosy z głowy garściami. Widzę katem oka ze chłopaki tez widza i maja ubaw. Pobrałem numer. Panna M. jeszcze pogadałem chwile i oddaliłem sie po feedback i następne taski.

Następna wskazana. Podejście, negatywna reakcja. Nie ze mną te numery. Blablablabla i sa IOI. Jesteśmy w domu. Źle reaguje na eskalacje kino (dotykanie). Po paru razach daje sobie spokój. Nie dotykam jej, ale stoimy blisko, ona sie nachyla by słyszeć. Za jej plecami dostrzegam trenera. Pokazuje mi bym eskalował do kiss close (czyli po prostu pocałował ja). Pokazuje mu, ze nic z tego nie będzie. Laska ewidentnie sparzona w przeszłości. Zresztą powiedziała mi o tym. On naciska. No nic. Ich małpy, ich cyrk. Staram sie ja pocałować. BURN. Laska odskakuje, jej kumpelka natychmiast wskakuje między mnie a nią. Dobra przyjaciółka, była czujna :). Wtedy jeszcze nie widziałem mądrości za tym wymuszonym podejściem do kiss close. Otrzymuje feedback na temat kiss closowania. Za szybko, zbyt nerwowo. OK. Następny cel.

Cel na parkiecie. Ładna. Zgrabna. Długie noooogi :). Podjazd, uspokojenie. SOI. Zdjęcie z parkietu idzie posłusznie za mną. Sadzam na schodach. BLABLAB, widzę IOIe. Trener daje sygnał do kiss close. Dzizaz juz teraz, myślę? Ale ja tu nie jestem od myślenia, dziś wykonuje polecenia. Spokojnie, powoli, zdecydowanie. I bingoo!! Pierwszy kiss close w klubie w moim życiu. To nie były rzeczy, jakie robił stary ja. Ładna reakcja. Wyraźnie jej sie podoba. BLABLAB, Trener pokazuje abym ponownie ja pocałował. No cóż, miły to obowiązek, wiec ochoczo przystąpiłem. Panna J. okazało sie miała lat 17 :). Potem przeprowadzka na drinka. kino na poziomie kiss close i delikatne macanki to norma juz w tej interakcji. Pisałem juz ze wysoka i szczupła i zgrabna? Pisałem. Piersi spore i ładne tez były :).

Dygresja: bez spalonego kiss close w poprzednim secie, tu bym popełnił błędy, które zostały mi wytknięte i poprawione.

Cóż zrobić z tak dobrze rozpoczętym dniem? Kuc póki gorące. Czyli przesuniecie na kolacje bom głodny :). Niestety sie nie udało, miała opory. Spotkałem sie z nią później, ale to inna historia, bez happy endu niestety...

Na tym me szkolenie oficjalnie sie zakończyło, lecz nie skończyła sie moja droga...

Chyba nie musze pisać, ze to był dobry dzień?? :p

Dzien drugi

Rano ponownie centrum. Kolejny wykład i podejścia. Słabo juz to pamiętam. Z lepszych akcji było wyjecie dwóch 19stek z food courtu i zabranie na zakupy. Problem polegał na tym, ze absolutnie nie spełniały moich kryteriów. Jakieś takie głupio mądre, szczerze mówiąc proste. Oszczędźmy sobie ten fragment opisu:). Połaziliśmy po sklepie, potem je zwolniłem nie eskalując. Po prostu zaczynają mi sie kształtować wyraźne kryteria w stosunku do kobiet. I to nie było TO.

Wieczór w klubie z brutalna techniawą i wysoka energia. Źle sie tam czułem. Zadanie na dziś wieczór opanować ściąganie lasek z parkietu. Mam niska energie. Za niska. Większość podejść to crash and burn. Potem jeden z chłopaków sprzedaje mi patent. Jak nie możesz wbić swojej energii na tak wysoki poziom, obniż jej. Tak tez robie. Zaczynają za mną podążać. Otwarcie. Uspokojenie :) (nie pytajcie, nie powiem jak :) ). I zdjęcie z parkietu. Wyszło raz, drugi, trzeci. Potem feedback od trenera: "za mało ja przesuwasz"; "źle usiadłeś"; itp. itd. Staram się sie poprawić, ale w tym lokalu energia mnie dosłownie przerażała. Wyobraź sobie mega odstawiony towar w stylu ostrego szmateksa skaczący w imponującym tempie w rytm techniawy. Jak dla mnie to było przerażające?:). ··W którymś momencie otwierałem znudzony 2-set pod ścianą. Moj boże. One były nudne. Krystalizuje mi sie kolejne kryterium. Takim paniom dziękujemy.

Dygresja: Profesjonalistę od zwykłego zjadacza chleba różni reakcja na negatywne zachowanie celu. Profesjonalista nie ustaje i wie, co robić, aby uzyskać swoje. Czasami trwa to dwie minuty, czasami 15. Neofita poddaje sie na pierwszy nieprzyjazny sygnał. Jak łatwo się domyślić nie tak łatwo jest mnie zbić z tropu. Ale nudnym kobietom udaje sie to bardzo dobrze. Wiec rada dla pan: Jeśli traficie kiedyś na mnie, i z jakichś dziwnych powodów będziecie usiłowały mnie sie pozbyć, najskuteczniejsze będzie zmrożenie mnie nuda. Po prostu nie toleruje i juz :).

Powracając do tematu szkolonka, lekko juz zmęczony gadam obok parkietu z trenerem. Wskazuje mi dziewczynę. Dzizaz, ale gorąca. Trener mówi tak samo. Zrób ja, wypycha mnie. Podchodzę, chlopaki potem mówią, ze widzieli jak kotłuje sie we mnie adrenalina. Staram sie wyluzować, ale słabo mi idzie. Gadka szmatka, na pierwszy IOI sugeruje, ze zaschło mi w ustach i chce sie napić wody. Przesuwam ja do baru, dominująco. Pijemy mineralna, blalbala. Kolejne przesuniecie na piętro. Prowadzę ja. Obejmuje ramieniem w pasie, gdy idziemy po schodach. Sadzam na krzesło, siadam obok. Juz w momencie siadania orientuje sie, ze to był błąd. Kiepskie ustawienie sprowokowałem. No, ale trudno lecimy. Rzuciłem jej jakiś zapuszkowany materiał. Słucha jak świnia grzmotu. Ze mnie powoli opada napięcie. Wyuczona rutyna, fragment przedstawienia, działa kojąco. Po prostu odgrywasz scenkę i skupiasz sie na kobiecie. Wyciszasz sie wewnętrznie, twoje ciało samo opowiada historie, a umysł sie relaksuje i rozkoszuje jej zainteresowaniem.

Gdy nadchodzi czas wymiany kontaktów ona mi rzuca, ze ma faceta. Kiwam głową i ignoruje komunikat. Znaczy on dla mnie tylko tyle, ze mam uważać, co do niej pisze, kiedy dzwonie. Ona będzie sie musiała ukrywać. Jej problem i moje myśli więcej juz sie tym nie zajmują. Gadamy jeszcze czas jakiś, sprowadzam ja po schodach ponownie obejmując za biodro. Pobieram feedback od chłopaków. (Pamiętam, ze głównym zarzutem było, ze nie posadziłem jej sobie na kolanie :))

Dygresja: "Mam chłopaka" to uniwersalny przykład tego, ze ich słowa nie znaczą tego, co może sie wydawać, ze znaczą. Ona może mówić to z milionów powodów, cala sztuka jest wiedzieć, DLACZEGO padło to zdanie. To po prostu kwestia kalibracji. Potem działamy zgodnie z naszym przekonaniem, co chciała nam przekazać. Oczywiście kierunek naszej akcji tylko korzysta ze wskazówki, jakiej nam udzielono. Jeśli miałoby to nie być korzystne, to informacje przyjmujemy i ignorujemy.

Pamięć mnie zawodzi, co jeszcze działo sie tej nocy. Generalnie ogólne wrażenie po hype z dnia pierwszego to jednak lekki dol. Było naprawdę trudno. Czułem sie źle. Nie było juz usłane różami a reakcje negatywne mnie zbijały z nóg :). Nie musze mówić, ze lokal oznaczyłem sobie w główce jako taki, do którego chodził nie będę :).

Z jasnych punktów to uprzedzę fakty i powiem, ze z panna E. ,która ma faceta to nie był koniec, ale to juz zupełnie osobna historia...

Retrospekcja ze szkolenia, dzien pierwszy

Wrażenia spisuje po jakimś czasie, starając się uporządkować sobie, co i jak. Za dnia podejścia w centrum. Pierwsze kilka mocno blednie, pomimo wiedzy, co i jak. Po prostu stres powoduje, ze nasze ciało robi to, co robiło zawsze. Z czasem chyba coraz lepiej :0.

Po drzemce czas na cześć nocna. Maglujemy klub, chłopaki wystrzeliwują mnie w sety (zbiór kobiet, bywają tez sety mieszane:)), często nawet nie wiem, kogo otwieram póki tego nie zrobię. Bywają niespodzianki mile, bywają niemiłe. (Pozdro dla trenera z odmiennym od mego gustem:)). Juz tego dnia robie rzeczy, które wydawały się nieprawdopodobne. Np. siadanie setom na stole, łącznie z przesunięciem ich drinków. Spodziewałem się jakiejś reakcji, ale nie. Nic. Gapia się i uśmiechają. Dziwne pomyślałem. Teraz wiem lepiej. Dziwna byłaby reakcja.

Chłopaki mówią, ze łatwo idzie mi izolacja celi. Chyba maja racje. Podchodzę do kobiety, tańczy sama w rogu sali, niski poziom energii. Pewny podjazd, otwarcie z odpowiednia mowa ciała. Rzucam, ze za głośno chodźmy pogadać tam. Biorę za rękę i idziemy. Dziewczę daje się prowadzić, holuje ja. Ustawiam. Gadamy dalej. IOIe, uśmiecha się, mówi ze jest z kolega (facetem:)), który stoi obok. Co jest kluczowe to fakt, ze za mną poszła. Chciała.

Troszkę za mocno je podcinam przy izolowaniu (niczym młody wędkarz, który na drgniecie spławika szarpie tak, ze rybce biednej łeb urywa), to nerwy. Z czasem uczę się robić to delikatniej. Oczywiście kobiety i tak wpadają w stan lekkiej katatonii. Zachowują się jak ogłuszone. Dobre odważne podejście powoduje u nich stan zawieszenia. Wyobraź sobie, jakbyś się czul, gdyby nagle obok ciebie stanęła Angelina Jolie i powiedziała ci, ze jesteś sexy. Młot w łeb. One właśnie tak się czuja, gdy podchodzi profesjonalista :)

Klub wymaglowany, decyzja o zmianie. Lądujemy w innym lokalu. Wjazd, od razu 3-set (set złożony z 3 osób). Przechodzimy obok, ale nie, trener łapie mnie za rękę i mówi "3 za tobą. jedziesz.". Ja wiedziałem, ze tak będzie. Nie ma mnientkiej gry. Wiec jadę. Obracam się w pół kroku. Otwarcie indirect (czyli bez oznak zainteresowania seksualnego). Blalalalalalalalblblablabl. Gadka szmatka. Jestem czujny. Widzę wszystko :). Akcja trwa może dwie minuty. Wybieram najlepiej reagujące dziewczę, bo wszystkie na dobrym poziomie. Izolacja bezbolesna. Holuje przez lokal, sadzam. BLABALBLAB, deklaracja zainteresowania z mojej strony. Reaguje dobrze, a ja czytam jej ciało. Nie słucham, co mówi, nie interesuje mnie to. Kończą się tematy. Milknę. Ona zaczyna jakiś inny temat. W końcu ja zwalniam. Idę po feedback od chłopaków.

Oni, ze laska chciała się lizać. Ja w szoku. Pytają czy mam numer. Mowie, ze nie. Zjeba. Idź i weź. No ok. Tylko gdzie one są? Jak to gdzie? Akcja kibel. Jak tylko ja zwolniłem pobiegła do koleżanek i plotkują w kiblu. OK. Czekamy. W końcu pojawiają się na horyzoncie. Nawiasem w klubie stypa i pusto. Poza nimi trzema praktycznie nic wartego uwagi.

Podbijam, mowie, ze tak łatwo jej nie wypuszczę. Fajnie się gadało, kontynuujmy kiedyś. Ona ok. Daje jej mój telefon z wpisanym +48. Pojętna, wie, o co chodzi. Tylko mały zgrzyt. Nie pamięta swojego numeru. Wyciąga swój telefon, na moich oczach odgrzebuje wpis w stylu "moj numer". Powoli i precyzyjnie (nie chce się pomylić skubana) przeklepuje go w mój telefon. Potem czas na imię. Oczywiście nie pamiętam, ona się nie gniewa :). Z tego całego zamieszania zapominam do niej oddzwonić, coby miała mój namiar i wiedziała zanim odbierze, z kim będzie rozmawiać :). Mowie ze spadamy z kumplami gdzie indziej. Ona, ze one tez zmieniają. Pyta gdzie idziemy. Spławiam ja, mówiąc, ze jeszcze nie zdecydowaliśmy. Nie znalem planu na dalsza cześć wieczoru. Wychodzimy z knajpy, chłopaki dają feedback. Mówią ze ostatnie pytanie to potężny IOI, chciały iść z nami na instant date (po naszemu natychmiastowa randka, a nie randka w proszku :)). Kończymy trening tego wieczoru i rozstajemy się.

Do panny G. wrócimy, gdyż to nie koniec historii :)

To był dobry dzien.

sobota, października 07, 2006

O rzeczy najważniejszej...

Czyli o mnie. Mężczyzna. Miedzy 20 a 30 rokiem życia. Kobiety w życiu bywały, ale gdybym miał okreslić swoje doswiadczenia subiektywnie to nasuwa mi sie raczej 'słabawo'. Pewnego razu trafiłem w środowisko zawodowych uwodzicieli. Była drobna przygodna jedna czy dwie, potem rozeszło się po kościach (praca kariera itp. shit).

Aż ostatnio powróciłem na łono "bractwa". Szkolenie z fantastycznymi trenerami. 3 dni ostrej jazdy. Było warto. W trakcie samego szkolenia z 5 kontaktów do kobiet. Ostatniego dnia kiss close w lokalu z gorącą 17stka.

Nawiasem zabawnym jest, jak czytelne są zachowania kobiet. Gdy ktoś juz ci wskaże, czego szukać, gdzie patrzeć, czytasz w nich jak w książce. Choć wciąż mam problemy i moje skrzydło jedno czy inne często mówi mi o IOIach (sygnały zainteresowania), które zdarzy mi się przeoczyć. Nawiasem skrzydło to termin z Top Gun, używany w kontekście podrywu. Określamy tak wtajemniczonego w arkana sztuk miłosnych kolegę, który współpracuje z nami rozpracowując Cel (kobietę, której pragniemy) i rozbraja nam przeszkody (ludzi z jej otoczenia, którym nie podoba się kierunek interakcji:)).

Tyle na teraz... Następne notki to konkretne opisy sytuacji z kobietami... Ale nie dziś, bo skrzydło mnie ciągnie do klubu. A wiec polowanie ;]

Startujemy :)

To będzie post pierwszy, porządkujący. Organizacyjnie w punktach mówię jak będzie:

  • cenię swoją prywatność,
  • dane osobowe wszelkich osób są zmienione,
  • to samo dotyczy pewnych zdarzeń i opisów,
  • komentowanie jest moderowane z powodów ochrony prywatności, jeśli komentujecie proszę o namysł i nie wyjawianie danych osobowych, będę miał mniej pracy cenzorskiej.

Temat bloga to głównie kobiety i gra. Mógłbym pisać o tysiącu innych rzeczy, ale, po co...? Nie będę pisał o pracy, polityce, pieniądzach itp. bzdurach. Może czasem wymsknie mi się jakaś "kurwa" na korek na mieście, ale takie dygresje raczej będę sobie darował.

Zalecam, aby potencjalni czytelnicy mieli powyżej osiemnastu lat, świat, jaki obserwuje i będę opisywał niekoniecznie pasuje do tego, co wydaje się większości ludzi, ze jest rzeczywistością. Na pewno pojawia się pytania typu, czemu to robisz, czemu piszesz itp. Otóż robie to, bo chce. A czemu pisze? Tak sobie:). Porządkuję myśli. W sumie pisze to dla siebie samego i grupy przyjaciół, braci w grzechu i innych, którym zdecyduje się wskazać adres bloga.

Ok. Zaczynamy!